Planowanie…
W życiu nie wpadł bym na to, że znajdę się o poranku prawie nagi na szczycie Kasprowego Wierchu … Nie taki był plan…
.
Po pierwsze Tatry miały być ostatnim punktem moich zdjęć w Polskich górach. Początkowo chciałem wejść tam gdzie szczyty są niższe dla stopniowego podwyższania sobie poprzeczki. A jednak, spontaniczna myśl o zdjęciach plenerowych poranku w Tatrach, urodziła się w ten weekend. Po mimo spontana, byłem dobrze przygotowany. Niestety prognoza pogody nie koniecznie sprawdza się w takich miejscach o tej porze roku. Już pierwsza minuta po wyjściu z auta w Zakopanem nic dobrego nie sugerowała. Nastawiałem się na śnieg a nie deszcz.
Wejście na szczyt w nocy kiedy wieje i pada do najprzyjemniejszych nie należy w szczególności kiedy z minuty na minutę wyglądasz coraz bardziej jak mokry kurczak a wiatr po prostu daje znać każdemu centymetrowi twojego ciała, że matka natura inaczej widzi ten wypad niż Ja. Gdyby ten trud chciał się jeszcze przyczynić do dobrych zdjęć… Jeden z najlepszych momentów tej wyprawy trwał zbyt krótko bo zanim zdążyłem wyciągnąć aparat z plecaka (wychodząc tym samym z letargu, który zapewniła mi ta chwila ) wielka kozica zdążyła odwrócić wzrok i zejść dużo niżej… Sam moment był wybitnie fantastyczny, to co serwuje nam przyroda jest nie do opisania. Po tym weekendzie wiem, że adrenalina jaką zapewniła mi ta wyprawa jest adekwatna do najwybitniejszej euforii jaką byłbym sobie w stanie wymarzyć na takim spacerze. Ten wypad nie należał do łatwych, po ciężkim wejściu na szczyt mieliśmy się ogrzać i zjeść śniadanie a tym czasem mgła była tak wielka, że jedyne co mój obiektyw widział to tabliczkę na szlaku. W efekcie na szczycie trzeba było przebrać mokre ubrania pod chmurką, która dała z siebie tyle, że ubrania na przebranie do suchych również nie należały. Chociaż doceniam, że były tylko wilgotne. Nauczyłem się w ten weekend, że sami tworzymy sytuacje , które mogą być magiczne, że łapanie chwili jest bardzo ważne a czas gra tylko na naszą niekorzyść. Matka natura potrafi dać w kość, ale możliwość przekraczania swoich granic w tak wymagających elastyczności, ekstremalnych warunkach zaliczam do miłych doznań.
Jestem pewny, że chce to powtórzyć, tym razem może..
hmm ᕕ( ᐛ )ᕗ zapakowanymi ubraniami w folie, tak dla pewności
, że chociaż to mnie nie zaskoczy. Mam nadzieję, że te zdjęcia zainspirują was do własnych podróży i tworzenia wyjątkowych momentów, które będziecie pamiętać do końca życia i które będą budować w was pozytywny ogień.